aaa4 |
Wysłany: Pon 14:33, 10 Wrz 2018 Temat postu: 98 |
|
Ciagle szli i szli. Z glebi lasu wychodzily kolejne postacie. Martin liczyl dalej.
-Ponad setka - szepnal po chwili.
A oni szli dalej. Niektorzy z przechodzacych teraz niesli na plecach i ramionach toboly. Wielu ubranych bylo w ciemnoszare gorskie kurty, ale pojawiali sie takze odziani w zielone, brazowe czy czarne. Garret nachylil sie tuz do ucha Martina.
-Miales racje - szepnal. - Wedrowka na pomoc. Doliczylem sie ponad dwustu. Martin skinal glowa.
-Ciagle ida nastepni.
Siedzieli przez dlugie minuty, przygladajac sie z ukrycia setkom przecinajacych ich szlak Mrocznych Braci. Za kolumna wojownikow ciagnely tlumy obdartych kobiet i dzieci. Dwudziestoosobowy oddzial wojownikow stanowil straz tylna. Kiedy i oni przeszli, nastala glucha cisza.
Czekali w milczeniu przez jakis czas. Garret pochylil sie do ucha Martina.
-Trzeba rzeczywiscie byc spokrewnionym z Elfami, aby ciagnac przez lasy w takiej masie i pozostac tak dlugo nie zauwazonym.
Martin usmiechnal sie.
-Radze ci szczerze, abys nie wspominal tego pierwszemu Elfowi, ktorego spotkasz. - Wstal powoli, rozciagajac miesnie przykurczone dlugim siedzeniem w krzakach. Echo przynioslo od wschodu cichy dzwiek. Martin spowaznial i zamyslil sie.
-Garret, jak sadzisz, jak daleko odeszli?
-Straz tylna jakies sto metrow. Zwiadowcy jakies pol kilometra. Dlaczego pytasz?
Martin wyszczerzyl zeby w szerokim usmiechu. Garret poczul sie nieswojo, kiedy w jego oczach dostrzegl drwiace iskierki.
-Chodz, chyba wiem, gdzie mozemy miec niezla rozrywke.
Garret jeknal cicho.
-Panie Lowczy, kiedy slysze, jak mowisz o rozrywce, dostaje gesiej skorki.
Martin uderzyl go przyjaznie wierzchem dloni w klatke piersiowa.
-No, rusz sie, dzielny mlodziencze.
Martin ruszyl przodem, a Garret podazyl w pewne |
|